Twarz nieprzejęta a usta milczące
W oczach jednak widać skrę
Co musiałoby się stać, aby się otwarły
Nieważne co, wiem że tego chcę
Czasem chciałbym być jak słowo
Z ust do ust przemykać tu i tam
Na Tobie jednak bym się zatrzymał
Stanął u wejścia do warg twych bram
Słowo tak małe nic nieznaczące
Wydawać się może na wiatr rzucone
Lecz z wiatrem poleci, toru nie zmieni
Widząc swój cel, twe usta czerwone
Spojrzenia dwa się chyłkiem spotkały
Lecz znów odwracam od Ciebie wzrok
Słowa ponownie gdzieś głębi zostały
Czekając aż któreś podejmie krok
I chciałbym też być jak słowo w milczeniu
Czekając na odpowiednią chwilę
Zatracić się w swym własnym istnieniu
Nie wyjść ze strachu, że znów się pomylę