Astrolabium
Tomasz Pyrcik

Po kolana w niechciejstwie
Gdzieś na wybrzeżu pamiętliwości
Zmurszała ekspresja szpetna
Nie kwasotą wykrzywiona
Lustruje taflę zobojętniałą

Zbutwiały koniec pomostu tryska żółcią
Murując horyzont odcieniami zgryzoty
Odwraca uwagę przeszklonych mgławic
Dalekosiężnych lecz bliskości łaknących

Bełkocący losem przewrotnym
Krążący jak sępy w nieboskim kieracie
Przeklęci Sztukmistrze