Pajęczyna utkana z półprzezroczystej nici
Rozpięta między dwoma punktami
Z początku nieświadomi niczego
Stąpamy po cienkiej linie
Z nadzieją na lepsze jutro
Jednak podczas naszej podróży płomień gaśnie
W oczach pojawia się pustka
W sercu żal
Worki mięsa ledwo utrzymujące równowagę
Patrzące w przepaść oczami bez wyrazu
Tracąc siły
Wpadają w objęcia Morfeusza
I zostają tam
Już na zawsze