Znaleziony w jakimś rowie
Wczesną porą, gdzieś nad ranem
W ustach żarzy niedopałek
Bestie nocy pokonane
Wstaje, szybko znów upada
Ludzie mówią “nic nowego”
W jego głowie już zagwozdka
Jak tu dotrwać do pierwszego
Nigdy nikt go nie szanował
On sam siebie też nie bardzo
Barman spojrzał, szkło pochował
Spada z krzesła, myśli „gardzą”
I znów ścieżka się powtarza
Ranek, Rynsztok, Bar, Melina
Ledwo zdanie jedno skleca
„Długa noc nam się zaczyna”