Gdy lata życia mgła spowija
Gdy zło i dobro się rozmywa
Gdy to co było i jest – mija
Gdy łzę cierniową pot przemywa
Gdy ważność traci na ważności
Gdy wróbel jednym przyjacielem
Gdy siwy włos i słabe kości
Gdy koniec dnia choć pytań wiele
Gdy Bóg wybaczył i rozgrzeszył
Gdy wróg już wygrał swoje wojny
Gdy grot przewiny serce przeszył
Gdy duch sumienia wreszcie wolny.
Gdy pieniądz odszedł w zapomnienie
A chleb dla innych oddać trzeba
To wstaje rano niestrudzenie
Spoglądam śmiało w błękit nieba.
Nie mając nic – posiadam wszystko
Widzę jak człowiek w Świecie mały
W modlitwie wdzięczna dłonie składam
Że słowa w wierszu choć zostały.