6 sierpnia Julia Kanclerz

 

Idziesz do pracy

Jak zwykle, co rano

Widzisz ludzi na ulicy

Kobietę pięknie ubraną

 

Dziewczynki i chłopców

Biegnących do szkoły

Sprzedawców układających

Na wystawach ubiory

Każdy ma swoje sprawy

Każdy się gdzieś spieszy

Nie ma czasu na zabawy

Od upadku Rzeszy

 

Nie słychać nic, żadnego bum

Znikają sklepy i znikają dzieci

Znika kobieta, sprzedawcy i tłum

Znikasz ty i wszystko jak leci

 

Żaden tren nie odda

Ani żadne baśnie

Mimo złowróżbnego dreszczu

Tragedii tejże właśnie

Zniknął od razu

Wszelki w okolicy byt

Tylko temperatura wciąż rośnie

Jak po deszczu

Grzyb