Każdy ma swój własny sposób porządkowania biblioteczki. W moim podstawowe kryterium to oryginalny język autora. Następnie dzielę księgozbiór na sekcje: historia, antyk, religie, podróże, sztuka, nauki społeczne oraz inne. Ponadto, niektóre z tych sekcji dzielą się na podsekcje, swego rodzaju wyspy pogrupowane pod względem wątków, autorów czy postaci, do których mam szczególne upodobanie.
Wenecja-miasto, jej literatura i historia- jest (dosłownie i w przenośni) jedną z tych wysp. I wczoraj, w czasie przyjemnej lektury “Autografów Jeffreya Asperna” Henry’ego Jamesa, kiedy odkładałem tę książkę na miejsce, cieszyłem się cudownym czasem, jaki spędziłem na czytaniu. Sekcja wenecka zajmuje kilka półek. Stało się tak,dlatego że dawno temu – prawie dwadzieścia lat – spędzałem w tym mieście parę dni poprzedzających Sylwestra. Czuję do Wenecji niezwykły sentyment, nawet teraz kiedy wielkie rejsy i tanie wycieczki ściągają tu niezliczone ilości turystów. Mieszkając tam spacerowałem dużo w zimowe i szare dni, kiedy wciąż można było jeszcze podziwiać jej wyludnione ulice i bezgłośne noce.
Niektórzy z moich przyjaciół pytają, dlaczego nigdy nie napisałem książki o Wenecji, a ja zawsze mam dla nich dwie odpowiedzi: pierwsza jest taka, że istnieje już za dużo dobrych książek o tym mieście, a także niezliczona ilość tych złych; druga natomiast to fakt, że już o niej napisałem, co prawda trochę skromnie. W “El puente de los Asesinos”[1] kapitan Alatriste bierze udział w spisku mającym na celu zabicie Dogo;a w “Bataliście” są dwie strony gdzie Faulques i Olvido Ferrara idą przez miasto pokryte śniegiem, w którym wyścielone bielą gondole kołyszą się między pluskami zielono-szarej wody.
Była tam księgarnia między hotelem Bauer i placem św. Marka, która specjalizowała się w sprzedaży wszystkiego co wydano kiedykolwiek o Wenecji – nawet włoskie przekłady moich wcześniej wspomnianych powieści. Jak wiele dobrych rzeczy w tym mieście, księgarnia zniknęła lata temu, a teraz jej miejsce zajmuje sklep z ubraniami. Ale nie wszystko stracone, bowiem część książek z mojej weneckiej sekcji pochodzi właśnie stamtąd. Patrząc na nie wczoraj, dotykając ich grzbietów i przeglądając strony, spędziłem bardzo wiele czasu, przypominając sobie miejsca, w których je czytałem, towarzystwo, jakie mi ofiarowały i jak otworzyły mi oczy na życie w tym mieście.
Być może pierwszy był Casanova. Myślę, że pamiętam jego fascynujące “Pamiętniki”. I tu też je mam, w francuskiej edycji “La Pléiade”[2], bardzo blisko “Pamiętników zza grobu” Chateaubrianda, który trzy razy odwiedził tą adriatycką wyspę. Posiadam także dwie sztuki teatralne-”Kupca weneckiego” oraz “Otello”, których akcję Shakespeare osadził w tym właśnie mieście. Towarzyszą im Goethe i Stendhal z ich podróżniczymi wspomnieniami, Lord Byron i jego “Wędrówki Childe Harolda”. Także budzący grozę Thomas Mann ze swoją “Śmiercią w Wenecji”. Nawet George Sand, Marcel Proust, Gautier, Musset, D’Annunzio, Paul Morand i Philippe Sollers nie doszli tak daleko. Na końcu półki widzę “The Stones of Venice”[3] Ruskina znajdujące się nad biografią Barona Corvo. Widzę miejsce, na które odłożyłem książkę Henry’ego Jamesa, powieści detektywistyczne Donny Leona, “Za rzekę, w cień drzew” Hemingwaya, “Venezia è un pesce”[4] Tiziano Scarpy i ”Bajkę wenecką” Hugo Pratta.
Znakomitą większość tych książek przeczytałem w Wenecji, wiążąc je ściśle z tym miastem. Nie ma na świecie przewodnika turystycznego, który byłby porównywalny do tych książek – tak niezwykłych i długowiecznych. Jamesa czytałem w ogrodach Santa Croce, Hemingwaya siedząc w Harry’s Bar, a Manna na tarasie Bauer wychodzącym na jeden z kanałów, Georga Sanda w pokoju Danieli’ego z widokiem na lagunę, Prousta i Moranda w el Florian y el Quadri, Donna Leona siedząc w blasku słońca na molo Záttere, Scarpa w Punta de la Aduana. I na nowo przeżyłem ilustracje z Hugo Pratta, które przeniosły mnie do miejsca, gdzie Corto Maltés podziwia kamienne lwy Arsenalu.
Kocham to miasto nie za to, jakie jest teraz – udekorowane papier-mâché[5], zniszczone przez upływający czas- ale za Wenecję, którą ci pisarze nauczyli mnie zwiedzać. Tak jak to się dzieje z tymi, którzy podróżują z książkami i wyobraźnią w bagażu, przeczytane strony pozwoliły mi wymazać ten widok, którego tak bardzo nienawidzę i zatrzymać się przy tym, co pragnę dostrzegać, w mieście, gdzie tylko żywa wyobraźnia czytelnika może jeszcze decydować z pełną sprawiedliwością, co jest jedną z najbardziej fascynujących rzeczy na świecie. I za każdym razem, kiedy wracam do Wenecji, do tych cudownych miejsc, nie mogę przestać zadawać sobie pytania: jak ci, którzy nie czytają, będą mogli cieszyć się światem, po którym stąpają?
Tekst publikowany 23 lipca 2018 na http://www.zendalibros.com/libros-la-maleta
Tłumaczenie: Zuzanna Stachura
[1] przyp. tłum. “Most Morderców”.
[2] przyp. tłum. “Plejada” – grupa poetów zebranych wokół Pierre’a de Ronsarda i Joachima du Bellaya, działająca we Francji w XVI wieku.
[3] przyp. tłum. “Kamienie Wenecji”.
[4] przyp. tłum. “Wenecja jest rybą”.
[5] przyp. tłum. papier-mâché – masa papierowa z domieszką kleju i gipsu, używana do wyrobu opakowań, dekoracji, zabawek, kukiełek itp.