Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.
William Shakespeare.
Don Kichot Cervantesa to powieść o człowieku, którego książki doprowadziły do szaleństwa. Lecz jestem przekonana, że takie odczytanie tego arcydzieła jest zbyt powierzchowne. Dlatego muszę się zgodzić z profesorem Janem Tomkowskim, historykiem literatury, który w swoim zbiorze esejów zatytułowanym Wojna książek. Biblioteka i historia literatury zauważa: „Autor tak buduje swoją opowieść, byśmy nie mieli wątpliwości, że obłęd oznacza tu zarazem prawo wyobraźni oraz tęsknotę do innego, lepszego (a więc prawdziwszego) świata.”
Dla wspomnianego Don Kichota możliwość wyobrażania sobie alternatywnej rzeczywistości stała się jednocześnie schematem interpretacyjnym, za pomocą którego odczytywał doświadczenia codzienności. Świat wyobraźni obrany przez błędnego rycerza za jego dom był dla niego sensem życia, a właściwie samym życiem. Bohater chłonął książki całym sobą. Jego chęć przeżycia równie niebezpiecznych i przynoszących chwałę przygód była tak silna, że zaczął się utożsamiać z postaciami ze swoich książek. To, o czym czytał, uważał za prawdę. Pragnął zostać błędnym rycerzem i żyć w świecie baśni, aby mieć możliwość pomagania ludziom i móc w każdej chwili bronić najsłabszych. Don Kichot widział cały świat przez pryzmat swoich najgłębszych marzeń.
Niewątpliwie człowiek od zarania swoich dziejów poszukiwał nadziei w marzeniach. Świadectwem tego są greckie mity, zawierające archetypy ludzkich zachowań. Wszyscy pamiętamy bardzo dobrze mit o Dedalu i jego synu Ikarze. Dedal, wielki grecki artysta i budowniczy, przebywał na Krecie z rozkazu króla Minosa. To on zbudował słynny labirynt dla Minotaura. Po zakończeniu swojego zadania zapragnął jednakże opuścić Kretę i powrócić do ojczyzny. Król nie chciał wyrazić zgody na jego wyjazd, ponieważ artysta znał zbyt wiele tajemnic państwowych. Zatem Dedalowi nie pozostało nic innego, jak użyć podstępu i wydostać się z wyspy, która stała się dla niego jedynie miejscem niewoli.
Sięgnijmy w tym miejscu do fascynującej rekonstrukcji mitycznego świata dokonanej przez Zygmunta Kubiaka, a zawartej w książce Mitologia Greków i Rzymian, który z precyzją filologa tak streszcza losy Dedala i jego syna. „Skonstruował w więzieniu skrzydła, aby obaj górą wylecieli. Przypinając je Ikarowi ostrzegał, że nie wolno lecieć zbyt blisko słońca, bo klej roztopiłby się i puścił, ani zbyt nisko nad morzem, aby skrzydeł nie rozprzęgła wilgoć. Lecz chłopiec zapomniał, upojony lotem prężył ramiona, wznosił się wyżej, coraz wyżej.”I chociaż na początku wydawać by się mogło, że to Dedal jest tym interesującym nas marzycielem, to jednak jego syn, Ikar, stanowi w kulturze symbol ludzkiego dążenia do realizacji własnych celów wbrew naturalnemu porządkowi świata, stanowi uosobienie romantycznego lotu ku wzniosłym ideałom.
Człowiekiem, który wydaje się być dzisiaj kontynuatorem dzieła Dedala i Ikara, ale także Leonarda da Vinci, czy braci Wright, jest Elon Musk. Ten przedsiębiorca i filantrop, założyciel przedsiębiorstwa SpaceX w 2001 roku przedstawił ambitne plany projektu „Mars Oasis”, którego celem jest umieszczenie na powierzchni Marsa miniaturowej szklarni. W zamierzeniu wizjonera będzie to miejsce przeprowadzania badań naukowych różnych gatunków roślin nieznanych dotąd światu. SpaceX planuje również zaprojektowanie pojazdu mogącego dowieźć ludzi na Marsa. Dla Muska eksploracja kosmosu jest warunkiem koniecznym, dla przetrwania ludzkiej świadomości, zaś kolonizacja innych planet to zabezpieczenie przed zagrożeniami wobec których stoi ludzkość może. Musk przekonuje: „Może nas zniszczyć uderzenie planetoidy, superwulkan, jak również zagrożenia, których dinozaury nigdy nie doświadczyły: zaprojektowany wirus, nieumyślne stworzenie mikro-czarnej dziury, katastrofalne globalne ocieplenie albo jakaś jeszcze nieznana technologia…”
Ale przecież może nas zniszczyć również strach, smutek i nienawiść. Tahereh Mafi, amerykańska pisarka pochodzenia irańskiego, w trylogii zatytułowanej Dotyk Julii ukazuje literacką wizję dystopijnego świata, w którym rządzą te negatywne uczucia. Julia Ferras, główna bohaterka, posiada wielki dar – potrafi zabić każdą istotę dotykiem. Od kiedy Komitet Odnowy przejął władzę w kraju, wszystkim mieszkańcom żyje się bardzo źle. Światu grozi wybuch wojny. Julia, zdobywając zaufanie ludzi i odnajdując prawdziwych przyjaciół, zdaje sobie sprawę, że jej marzeniem jest uczynić świat lepszym. Niestety wiąże się to z koniecznością zabicia przywódcy tej organizacji – Paris’a Anderson’a.
O lepszym świecie traktuje także słynna piosenka Johna Lennona Imagine:
Wyobraź sobie, że nie ma Nieba
To proste, gdy spróbujesz
Nie ma Piekła pod nami
Nad nami tylko niebo
Wyobraź sobie wszystkich ludzi
Żyjących z dnia na dzień
Wyobraź sobie, że nie ma podziału na kraje
Nie jest to trudne
Nie ma powodu do zabijania lub poświęcania życia
I religii również
Wyobraź sobie wszystkich ludzi
Żyjących w pokoju
Może powiesz, że jestem marzycielem
Lecz nie jestem jedynym
Mam nadzieję, że pewnego dnia do nas dołączysz
I świat stanie się jednością
Wyobraź sobie, że nie ma majątków
Jestem ciekaw, czy możesz
Nie ma chciwości i głodu
A ludzie są wspólnotą
Wyobraź sobie wszystkich ludzi
Dzielących ze sobą cały świat
Może powiesz, że jestem marzycielem
Lecz nie jestem jedynym
Mam nadzieję, że pewnego dnia do nas dołączysz
I świat stanie się jednością
Słowa tego utworu zostały napisane w 1971, a sama piosenka stała się manifestem ruchu hipisowskiego skupiającego młodzież zbuntowaną przeciwko państwu, systemowi społecznemu i odrzucającego wzory kultury konsumpcyjnej. Myślę, że niesłychanie trafnie utwór ten przedstawia, jak ważne w życiu każdego człowieka są marzenia. W pewien sposób, pozwalają spojrzeć na świat z innej perspektywy, przyjąć inną optykę postrzegania rzeczywistości wokół nas. O czym więc marzył John Lennon? Chciał, aby świat współczesny był wolny od wojen i konfliktów. Aby ludzie nie dzielili się na bogatych i biednych. Lennon wyobrażał sobie świat sprawiedliwy, gdzie ludzie są sobie bliscy i pozbawieni tych wszystkich wad, które niszczą relacje międzyludzkie.
O takim świecie marzył także Martin Luter King. Ten niezwykły pastor baptystyczny, wizjoner społeczny i lider ruchu praw obywatelskich, działacz na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów i zniesienia dyskryminacji rasowej, laureat pokojowej Nagrody Nobla za swoje przekonania oddał to, co dla każdego człowieka jest najcenniejsze, własne życie. W dniu 4 kwietnia 1968 został zamordowany przez przeciwników politycznych. Do historii przeszło jego przemówienie wygłoszone 28 sierpnia 1963 roku na schodach Mauzoleum Abrahama Lincolna w czasie Marszu na Waszyngton: „Mam marzenie, że pewnego dnia naród nasz wzniesie się na wyżyny prawdziwego sensu swojej wiary i uzna za prawdę oczywistą, że wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi” wołał Martin Luther King.
Kończąc moje rozważania, chciałabym się jeszcze odwołać do słów Williama Szekspira, które stanowią motto mojego eseju. Zgadzam się, że życie jest zupełnie inne od naszych marzeń, ale czy lepsze? Gdyby to była prawda, na świecie nie byłoby tak wielu idealistów i marzycieli. A przede wszystkim sama nie byłabym idealistką i marzycielką.</>
Marta Banaś