Poezja Anny Kern

 

Bocian wkoło sobie latał

By pożegnać resztki świata

Zamknął oczy i wspominał

Cały świat w zieleni skryty

Po tym nic już nie zostało

Tylko folia skrywająca bezwładne ciało

 

Po co kochać

Gdy ważniejszy biznes

Po co mówić prawdę

Lepiej zatrzymać dobre imię

Po co się starać

Skoro to zauroczenie

Które i tak niebawem przeminie

 

Miałem marzenie

Sprzed pięciu lat

Aby zmienić ten paskudny świat

Lecz nagle ogarnął mną strach

Więc zjadłem parę białych larw

A że były one z plastiku

Umarłem jak każdy morski ssak

 

Globalne ocieplenie, którego nie odczuwam

Tylko chłód i ciężar niechcianego łańcucha

Ledwo się trzymam, żebra mi widać

Lecz co takiego zrobiłem, że stałem się ciężarem

Kiedyś była miłość, potem obowiązek

Teraz pozostało mi tylko czekać

Na śmierć

Ogon powoli opada, widzę jakby przez mgłę

Świętego Franciszka

 

Co psy widzą przed pójściem do nieba

Te zagłodzone i bite

Świętego Franciszka

A może miskę pełną jedzenia

Czy zwykłe szczęście jakiego nie zaznały

Właściciela, który wreszcie pokochał

I opatruje rany

Ale jedno jest pewne

Że zawsze przebaczą