Bieszczadzkie refleksje Edyta Fragsztajn

            Wakacje to zdecydowanie czas wyjazdów. Wiele osób odkrywa nowe miejsca, zdobywa unikalne doświadczenia, uczy się umiejętności niezwiązanych ze szkołą. Są pośród nich tacy, którzy twierdzą, że jest to możliwe jedynie na drugim końcu świata, że dopiero tam człowiek poznaje życie od innej strony. Jednakże tegoroczne przeżycia pozwalają mi z całym przekonaniem zaprzeczyć tezie, jakoby w Polsce nie było dostatecznie wielu miejsce pełnych wrażeń i emocji…

            Mój tygodniowy wyjazd w Bieszczady nie wiązał się z pierwszymi odwiedzinami w tym miejscu, aczkolwiek ten pobyt był jedyny w swoim rodzaju. Czterokrotnie odwiedziłam już te piękne góry z rodzicami, wybierając dość krótkie trasy przy dobrej pogodzie. Tym razem ruszyłam z ciężkim plecakiem w całodniową wędrówkę, z noclegami codziennie w innym miejscu. Jakby to nie było wystarczającym wyzwaniem, podczas drogi trzeba było zmagać się z nieustannym deszczem, wiatrem i zimnem. Mimo tego, a może właśnie dlatego, bardzo miło wspominam towarzystwo wspaniałych ludzi, gościnność miejscowych i pyszne jedzenie. Dzięki tym niezliczonym niedogodnościom doszłam także do wniosków, którymi chciałabym się z wami podzielić.

            Po pierwsze, góry są chyba najlepszym nauczycielem pokory. Przemarznięty, głodny i przemoczony człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę z faktu, że tak naprawdę jest niczym wobec sił natury, że nie jest w stanie jej ujarzmić. Ale potem dochodzi do konkluzji, że to tak naprawdę piękne, że takie życie – w harmonii z nią – jest możliwe do osiągnięcia.

            Po drugie, góry uczą doceniać zwykłe, codzienne rzeczy. Nic nie smakuje tak wspaniale jak kanapka po kilku godzinach drogi, nic nie orzeźwia tak jak łyk wody, a najpiękniejszą chwilą doby jest, gdy po całym dniu wreszcie można zdjąć plecak i usiąść. Zupełnie inne priorytety niż zazwyczaj, nieprawdaż?

            Wreszcie, udało mi się odnaleźć sens gór, ten powód, dla którego od wczesnego dzieciństwa nieustannie pragnę w nich być. Otóż jedynie w otoczeniu połonin, lasów, trawy, kwiatów i skał mogę z całą szczerością rzec, że czuję się naprawdę wolna. Nie martwię się w takich momentach o obowiązki, o przyszłość, o moje niepowodzenia. Cieszę się chwilą, żyję nią, czuję jak przepełnia wszystkie moje zmysły. I tylko o takim czasie mówię, że nie jest w jakimkolwiek stopniu zmarnowany.

            Mam nadzieję, że opisanie moich doświadczeń z tego pięknego miejsca skłoni także niejednego z Was do rozpoczęcia własnej przygody i odkrycia tego majestatycznego kawałka świata…