Off Camera, Kacper Łukowicz

W dniach 27.046.05.2018 r. w Krakowie miał miejsce 11 międzynarodowy festiwal kina niezależnego Netia Off Camera. W trakcie tego wydarzenia widzowie mogli zobaczyć dzieła mało znanych, bardzo często debiutujących reżyserów z całego świata. W repertuarze znalazły się filmy między innymi albańskie, meksykańskie, izraelskie, niemieckie i oczywiście polskie.
Sam odwiedzałem festiwal w dniach 13.05.,aby załapać się również na towarzyszącą imprezę związaną z serialami – Canal+ SerialCon. Była to już piąta edycja wydarzenia odbywającego się w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Darmowa akredytacja upoważniała każdego do odwiedzania prelekcji dotyczących kultowych seriali, a także zjawisk z nimi związanych.
Oczywiście, miały również miejsce panele dyskusyjne ze znanymi polskimi gwiazdami małych i wielkich ekranów. W tym roku SerialCon odwiedzili między innymi Bartłomiej Topa, Agata Kulesza, czy Magdalena Popławska. Warto wspomnieć, że znane twarze można było dostrzec również wśród widowni. Miałem okazję siedzieć (prawdę mówiąc po raz drugi) obok Edwarda
Miszczaka – dyrektora programowego TVN, a także Mateusza Banasiuka (zrobili nam nawet zdjęcie). Wracając jednak do festiwalu, pozwolę sobie krótko zrecenzować każdy z sześciu filmów, który obejrzałem, zaczynając od pierwszego seansu. “Montana” to izraelski dramat opowiadający historię kobiety, wracającej po wielu latach do małej, izraelskiej wioski. W swoim filmie Limor Shmila przedstawia obraz konserwatywnej społeczności, w której na nowo próbuje odnaleźć się główna bohaterka, która dopiero wróciła z miasta. To właśnie fabuła oraz świat przedstawiony są największymi atutami filmu. Niestety całość cierpi na ogromne problemy z dynamiką i tempem, przez co wiele osób z pewnością odbije się od “Montany”. Drugim filmem, który miałem okazję obejrzeć było “Pomiędzy Słowami” Urszuli Antoniak. Reżyserka serwuje widzowi prostą w założeniu historię, która okazuje się być jej prywatnym rozliczeniem z problemem emigracji. Grany przez Jakuba Gierszała 30-letni prawnik z Berlina Michael, w weekend musi stać się z powrotem Michałem, gdy przyjeżdża do niego jego nigdy nie widziany ojciec grany przez Andrzeja Chyrę. Niestety poza fenomenalnym sportretowaniem bohaterów oraz ciekawym morałem, nie ma za co do końca tego filmu pochwalić. Nie trwa nawet półtorej godziny a ciągnie się jak ser na idealnej pizzy. Na korzyść nie działa też niezrozumiały zabieg artystyczny, jakim było wypranie filmu z kolorów. Warto wspomnieć, że po projekcji miał miejsce panel, na którym widzowie mogli zadawać pytania reżyserce i Gierszałowi, który troszkę ocieplił moje myśli związane z filmem.

Kolejny film to “Unwanted”. Koprodukcja Holandii i Kosowa w reżyserii Edona Rizvanolli opowiada historię afresywnego nastolatka, który próbuje zejść z autodestrukcyjnej ścieżki dzięki miłości do dziewczyny. Oczywiście po czasie okazuje się, że miłość między dwójką jest zakazana. Film w wyjątkowo ciekawy sposób podejmuje temat wojny na bałkanach. Niestety
w momencie gdy zostaje podjęty, nie mija 15 minut a film już się kończy. Przeciętna produkcja.  Warto zobaczyć głównie dla wspomnianej końcówki. Na seans “Pana Roosevelta” wchodziłem poniekąd załamany faktem, że każdy z do tej pory wybranych filmów okazał się być niewypałem. Na szczęście czwarty seans był strzałem w dziesiątkę. W swoim debiucie Noël Wells (znana również z rewelacyjnego serialu “Master of None”) przedstawia historię kobiety, która musi wrócić do rodzinnego miasteczka, aby pochować swojego… kota. Na skutek pewnych wydarzeń trafia pod jeden dach ze swoim byłym chłopakiem i jego obecną dziewczyną. Rewelacyjny (choć trochę zbyt feministyczny) humor w połączeniu z doskonałymi aktorskimi kreacjami wspartymi przez perfekcyjne dialogi, sprawiły, że uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały seans.Potem nadeszła pora na najlepszy film jaki widziałem na tegorocznym festiwalu. Co więcej chodzi tu o film polski. “Wieża. Jasny dzień” to debiut reżyserski Jagody Szelc. W pierwszych minutach kształtuje nam się obraz prostego obyczajowego kina. Na komunię dziewczynki przyjeżdża jej biologiczna matka, która była nieobecna praktycznie od jej urodzenia. Nie wiadomo, gdzie się znajdowała, a dodatkowo zachowuje się, jakby miała problemy psychiczne. Jednak stopniowo film zmienia się w rewelacyjny thriller psychologiczny. Na ekranie zaczynają dziać się niepokojące rzeczy, ale to i tak nic w porównaniu z zakończeniem, któresprawia, że należy na film spojrzeć zupełnie inaczej, bo cała budowana przez widza interpretacja legła w gruzach w trakcie finałowej sekwencji. Z pewnością jest to produkcja wyjątkowa, świetnie zagrana i na długo zostająca w pamięci. Ostatnim (i najdziwniejszym) filmem jest “Monogamish”. Dokument Tao Ruspolego,w którym reżyser próbuje przekonać widza do swojej tezy, według której człowiek nie jest, jak wiele osób sądzi, monogamous – po prostu monogamiczny, ale jest monogamish – czyli nibymonogamiczny. Dokument jest momentami zabawny i pod względem technicznym naprawdę udany. Niestety jest też dowodem na to, że jeśli ma się odpowiednich ludzi, można każdego przekonać do swojego światopoglądu. Przyjemne, niezobowiązujące kino. Oczywiście nie miałem okazji wziąć udziału we wszystkich towarzyszących festiwalowi wydarzeniach, które przed każdym seansem zapowiadała telewizja festiwalowa. Można było wziąć udział w wieczornych koncertach na Off Scenie, a także w nocnych maratonach seriali.
Dodatkowo podczas festiwalu miała miejsce premiera “Prawdziwej Historii” najnowszego filmuRomana Polańskiego, zakończona spotkaniem z autorem, niestety ceny biletów na tę projekcję były dużo wyższe od standardowych 20 złotych.

Podsumowując: międzynarodowy festiwal kina niezależnego Netia Off Camera to wydarzenie, które otwiera głowę na zagraniczne produkcje nietknięte przez Hollywood. Tegoroczna edycja była wspaniałą przygodą i mam nadzieję, że odwiedzę festiwal także w przyszłym roku.