Sebastian Borek
„STUDIA”
Prolog.
Gdy maturę się wspomina
Przez mgłę – tak, jak narodziny,
Gdy niektórzy opuszczają
Swoje miasta i rodziny,
Kiedy głupcy sądzą, że świat nie ma już nic do ukrycia,
Miej świadomość – to nie koniec, a ledwie początek życia.
Część I
Czy ktoś myślał kiedykolwiek czym są studia dla artysty?
Lecz nie ASP, polonistyka – wybór oczywisty,
A rzemiosła ciężka szkoła,
dobrych fachowców fabryka,
Edukacyjny monument –
– niejaka Politechnika?
Istny kolos industrialny
wchłonąć ma tą biedną duszę,
Wymierzają w jego stronę
fizycznych wzorów katiusze
I nim zdąży przełknąć ślinę zacznie się wielka lawina.
W kłębach dymu wybuch wojny! Gigant natarcie zaczyna.
Wśród pożarów! Bomb zrzucanych!
… Cicho skrada się depresja.
Artysta zaczął rozumieć – jego katem będzie Sesja.
Część II
Pobitewny kurz opada.
Głucha cisza. Step szeroki.
W wyniszczonym krajobrazie
Widać pierwsze ludzkie kroki.
„kim Ty jesteś?” – jakiś nędznik
nieśmiało zadał pytanie.
Artysta kroczy powoli.
Nikt na drodze mu nie stanie.
Szary tłum się rozstępuje
Robiąc przejście tej światłości,
Która jedynym kontrastem
Jest w wszechobecnej ciemności.
Wśród bezbarwnych mędrców i uczonych
Żaden nie pojmuje
Skąd się bierze owa światłość,
Co tą istotą kieruje.
Mają wzory, mają wiedzę,
Mają księgi, biblioteki!
Lecz rozwiązanie zagadki
Może zająć całe wieki.
– „czemu on jest wśród nas inny?!”
– „który fakt nam wciąż umyka?!”
Odpowiedź jest bardzo prosta…
… On ma duszę romantyka.